piątek, 28 marca 2008

nigdy nie była Ewą

nie była też Edytą; nie śpiewała




*** Ewa Socha




znowu
się przyśnił

żeby tak jeszcze ten chłopiec pryszczaty
w mundurze
ciągnął za sobą kolejkę pożądań
dźwigał ciężar
powłóczystych spojrzeń

ale tylko stał w pozycji
na baczność
bardziej żeby ukryć
niż wyeksponować mimowolny wzwód
uboczny efekt kindersztuby

znowu
nie poszła do spowiedzi

myje ręce po posiłkach
przed i pomiędzy
coraz krócej obgryza paznokcie
w zastępstwie drugiego dania
wreszcie i pierwszego

tyle jeszcze
nielepkich poranków
gdy wstać trudniej niż się
obudzić
z poduszką wciśniętą
w złe miejsce

najlepsze z możliwych

czwartek, 27 marca 2008

studium w zwierciadle

*** Ewa Socha





pijąc do lustra
z każdym oddechem twarz upiększa
i obserwuje okiem większym
zewnętrznych przemian
piękne wnętrze

głębokie myśli oddech płytki
każdy kieliszek jest pomadką
frymuśnie barwi
usta dalej
zawartość czytać łakną

zakładki zmarszczek zaprasuje gładko
zatraci się w fabule
odświeży ją podnieta
udając mężczyznę poczuje kobietą
że łatwo

na własną rękę użyje żywota
już kolana miękną
ciepłym ukojeniem
z ostatnim jękiem
umiera tęsknota
rodzi się odkryta w lustrzanym odbiciu
recepta
na przeżycie

środa, 26 marca 2008

flisacki sezon

chybione przesłanie programu, czyli o tym, jak telewizja skutecznie przywołuje piękne wspomnienia



*** Ewa Socha




tragedią żyje cały kraj
falą Dunajca zachłyśnięte media
a mnie porusza śpiewka tandetna
na flaki do Flisa
tam był raj

wieczorem Retman
schłodzona setka
pierwsza
przeszła
wiadomo że nie jedna
reszta betka

a teraz nie wiem
czy uwierzycie
że było jak w niebie
czy przekonam
twarzą oryla
że celebruję życie
choć ważne są tylko chwile

czwartek, 20 marca 2008

kochankowie

Lovers over Sant-Paul





nauczyliśmy się tak sprytnie
układać do snu ciała
tworzyć anatomiczną jedność
antycypując wieczność
dopasowani jak łyżeczki
w drewnianych futerałach

poniedziałek, 10 marca 2008

spowiedź zmęczonego materiału

Sen nocy letniej







alejki
na nich spaczone sklejki

tyle razy już
słyszałem bajkę o nowej drodze życia
nic oryginalnego
większość daje się nabrać

wzajemnie kupczymy zaufaniem
nieudolnie konstruując protezy związków
trwałych nieatrakcyjnych
nadobnych efemerycznych
nakręconych potęgą inercji w obłędne koło
sprężynę pękniętą z wady materiału
budujemy szczęście objęte promocją

siła odśrodkowa iluzji wyrzuca
poza wszelkie zahamowania

mozolnie składam monolit z kompozytów
twardy szorstki i kruchy
delikatny

nie byłaś mi trzciną na wietrze
nie erodujesz
pięknie schniesz
bez śladu pleśni

Jura

Marc Chagall. The Poet Reclining




imię nadali ci z przekory
a może z wiarą
że będziesz większy niż kecalkoatl

pancerz łuszczyłeś w więźbach wsi mazurskiej
dawała chleb i wino
byk
a z dachów bliżej
samolotom zaglądać w ogony
zazdrościć skrzydeł przyciętych przez system
wzlecieć do wiechy

Jura polej
Mazur niewiele wie o gadach
jeśli chcesz latać leć do sklepu
jak ty to mówisz
nada
nadal

piątek, 7 marca 2008

piątek (dzień Wenus, dzień Freji)





chłopcom urodzonym w piątek
nadawać imię Piętaszek
proste

w przypadku dziewczynek
pojawia się problem
jak zwykle

powitym Wenus
poczętym Freja
obie powożące rydwanem
u jednej w zaprzęgu gołębie
u drugiej białe koty

Wenera układna
Freja przesadziła z naszyjnikiem
oddając się
czwórce karłów
połowicznie

one przepiękne
powożą
Piętaszek zarabia na chleb
karmę dla kotów
i gołębi

w piątek najszczęśliwiej rodzą się dziewczynki
przeciwko czemu protestują wyznawcy islamu
dzień święty święcąc

czwartek, 6 marca 2008

czwartek (dzień Thora)



by to jakkolwiek uświęcić
frazy nie pomogą wartkie
to co się koło piątku kręci
co beznamiętnie z kalendarza
zerwało środową kartkę
by się nachalnie przekomarzać
z biblijnym centrum tygodnia
odbiciem wydarzeń
w przykrótkich spodniach
pozbawiać świątecznych marzeń
statystycznego przechodnia

środa, 5 marca 2008

środa



w Środzie trwoga
wszyscy wzywają boga
jakby stała się tragedia

jedna zwierzyna mała
co prawda rzadsza od raroga
lecz biedna
nie może ludzi
sobie zjednać

szczekała
suczka wredna

filozofia przyrody zastosowana


zidentyfikowany i nielotny obiekt
nie jest fotogeniczny
dlatego
najchytrzej przemycam siebie
przez granice niezrozumienia

komunikujemy się
dzięki dobrej głowie której
dość
to sprawia że nasze spotkania są
krótkie
bliskie bez żadnego stopnia

nigdy nie napiszę kosmologii
dla wszystkich
i każdego z osobna

wtorek, 4 marca 2008

nieuchronnie zamieniam się w zwierzę





dla ciebie
bezzębnym sztućcem grzebię
więcej lotna kura
może mniej
nawet w modlitwie mam coś z knura
chciej

Uroboros


Ponieważ to uczyniłeś, będziesz przeklęty wśród wszelkiego bydła i wszelkiego dzikiego zwierza. Na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni życia swego!



nie chodzę ulicami
zatem nie biorę
w pysk

nie aportuję już gazet
i piłka mnie nie bawi
bo nożna
jest

z powodu wiatru
nie zapuszczam włosów
też z powodu łez
nie wystawiam się
na pokaz

chętnie gonię
za własnym ogonem
by go łapczywie zjeść
gdy schwytam koniec

i wtedy będę dobrym wężem
bo tak naprawdę
nigdy nie chciałem być psem

Quetzalcoatl


nielotnie mi wężem
przyziemnie
czas uzbroić się w skrzydła
być bliżej nieba
głową chmur sięgać

orła
zbyt tandetne
wytarte w totemach
ociężałe
na monetach
anioła
sklejone w maszkarach
na freskach
wyblakłe pomięte
szpetne

gołębia
przez życie z obrączką
latać w kółko
z wiadomością
od siebie
dla siebie
nudno

albatrosa
transoceaniczne
zasięg przerasta ambicje
latałbym jak Spruce Goose
po horyzontów kres
poskładana z brzozy
świerkowa gęś

pingwina
wytwornie będzie
pociesznie
jeżeli nawet nie wzlecę
przez chwilę w miejscu potupię
i sam sobie przyklasnę
skrzydłami
dla hecy

niedziela, 2 marca 2008

* * *

Pola Mokotowskie. Festyn. Dzień Ziemi. Dzień Mufki.





ten kto w młodości od wódki nie stronił
i nad rozlaną niejedną łzę ronił
nie przewidywał że przyjdzie mu z wiekiem
zapłakać nieraz nad rozlanym mlekiem

antynomia

Warmia. Zimnochy. Dawniej Rybaki. Trzy chałupy na krzyż. Pięć kilometrów do najbliższej wioski ze sklepem. Dwa jeziora. Grobla. Pięknie biorą liny i karasie.
już jako plemnik inteligentny
teraz wiem
każdy byt wykazał się
podobnym sprytem
zatem coraz bardziej odstaję od społeczeństwa

SOLANUM MELONGENA - AFRODYZJAK CAŁOROCZNY

Zima, czy lato, gdy się przytrafi ślub w rodzinie, robię za szofera. Magia bakłażana?


gdy dusze trą się i wokół wiosna
ślicznie nas nęci gruszka miłosna
latem z gorąca serce się zżyma
cnym ukojeniem jest oberżyna
w jesiennej słocie ciepłem obdarza
nieokiełznany piękny bakłażan
zimową porą pociecha słuszna
zawsze pogodna psianka podłużna

subtelna uroda starych fotografii

Jezioro Piasutno. Mufka poznała każdy zakątek. Tam wyjeżdżała kilka razy do roku przez ponad dziesięć lat.
Mazury. Piasutno. Mufka rządzi. Nie błądzi. Pilnuje nam i sobie miejsca.



bez emocji
przeglądamy albumy
leniwie potykając się
z niepamięcią
odnajdując siebie obcych
pośród innych
obcych

przeszłość antytezą teraźniejszości
zatem naradzamy się
co do chwili wzruszeń
precyzyjnie ustalając porządek celebracji
wznosząc toasty
na wszelki wypadek

może zdążymy
umówić się z dziećmi
doradzić
jak uniknąć spadkobrania

Kluczbork bardziej aktualnie (tekst dedykowany Maćkowi Kanclerzowi)

Kluczbork. Rynek. Żona i dzieci. Mniej aktualnie, bo jeszcze z Mufką.
a gdybyż tak docenić smak
tej kawy co na rynku
gdzie nie ma drak choć szmalu brak
diablice podają w ordynku

lepiej prawdziwiej nurzać się w piwie
docenić śląskie zrazy
co swojsko ckliwie w kluskach chcą gliwieć
i przetrwać losu razy

mimo swobody w podtekstach miody
historia psikusa płata
ja dla wygody słodycz ugody
wywożę dla reszty świata

Onomatopeja siłą sprawczą?

Szczęśliwice. Spacer obok domu. Już z Szubką.Nomen omen Szczęśliwice. Jeszcze z Mufką.
kto ślepy na koloryt liści
tak oczywisty w słońcu złotym
babiego lata już nie wyśni
szeleszczą mu banknoty

reportaż

Z warmińskim "uczniem" Dzierżonia.
Warmia. Zimnochy. Pszczelarz siedzi na murku, a Mufka już za tęczowym mostem.



całkowicie wyrwany z kontekstu
Dzierżoń

poważany na Warmii
przez rybaków
którzy zaprzestali
i teraz hodują pszczoły

zarastające jeziora
nieoczekiwanie tryskają w ulach
strugą ubóstwa;
tylko turyści byli profetyczni

budujemy teleportację
wiadomości złego i dobrego
by znaleźć się w jakimkolwiek mieście na "k"
nad Wisłą

paradoksalnie
warmiński miód jest najbardziej ceniony
w Kluczborku

sobota, 1 marca 2008

mydło z cipką

Szczytno. Kózki, koziołki.

przyszła jedna koza szpetna
owczarkowi mina zrzedła

tańcząc robimy z nici widły
ty maniakalna
ja depresyjny
i znowu o nas wypisują brednie
że dwubiegunowi
nazbyt afektywni

słowo się rzekło
koza u woza
wytresowana psychoza

metoda wodna

Oczywiście Piasutno.


Gdy chłód na dworze
i głód w komorze,
a kości trzeszczą w stallach,
na niepogodę
zapuszczam brodę,
jak Chrystus chodzę po palach.

żona

Pola Mokotowskie. Grażka z Mufką.


wstępnie palce pieszczą opuszkami
nagimi niczym u kamionki
by zazdroszcząc gołębiom pochwycić obrączkę

udomowiona myszą cichnie
bądź pokrzywą parzy
po zmroku dydelfem
robi obchód domu

nieoczekiwanie wierna
jak synogarlica
łatwo się rozmnaża

a kiedy wejrzę w jej oczy
chabry widzę
rozumiem
wymaga ochrony
zakładam ogródek chwastów
bym miał o czym pomarzyć
zapomnieć że przenosi choroby tak groźne
liczne powoduje straty
jak większość gatunków synantropijnych

(pod)oddział

Opole. Dzieci. Syn z żoną.
Agnieszka & Paweł. Też kochają Mufkę.



nie dam odebrać nadziei obranej ze wstrętem
pożywienie lekceważę gdy na pastwę czas

syn koślawo na moich wyrósł błędach
na drożdżach nie pączkował nie rzucił jeszcze w twarz

ze wszystkich ścieżek celnie czytam psychotropy
żonie zazdroszczę w bezsenności tak samotnie walczy

małe trankwilizery nie większe od tęsknoty
w ciemnicy zamknijcie wspólnej izolatce

zaczynam się tłumaczyć

Żwawo i bez żalu przekroczyłem pięćdziesiątkę. Nie myślcie, że tylko zwierzaki mi w głowie. Jak większość facetów lubię szybkie samochody.
Na stare lata przedłużam sobie męskość o 522 centymetry. Tym, co widoczne na zdjęciu poniżej.
Miło jest móc pogonić 260 koni.



jeżeli kiedyś ktoś zapyta
dlaczego chętnie pióro chwytam
odpowiem tak

bo śpiewa ptak
bo rzeczy czystość
rzeczywistość
pies czasem wyje
roślina gnije
na brzegu leży ryba śnięta

piszę dlatego że pamiętam

SURVIVAL


odporny jestem jak niesporczak
grzbiet mężnie stwardniał od plwociny
za mną potulny plugastw orszak
przede mną pustka z braku śliny

kiełbie we mgle

Jezioro Piasutno. Liny.


jest mgła
jebie się we łbie
strzępki cukrowej waty
mdła
lepsze kiełbie

nie dbam że pod ochroną
szczytówki uroczo dzwonią
w ciszy
we mgle biorą nieźle
usłyszę wreszcie
z dreszczem

mgłą się nie dław
mgłę spław
z gruntu
bez spławika
udany połów
zmykam

pieskie rozmowy

MUFKA





SZUBKA





nie miotaj się kurcino
nie nazwę cię kurtką
bo jesteś mi krótko
by spamiętać
niezabudko
szubko

nie rzucaj się rękawico
bo nie ogrzewasz dłoni
nie wyzywasz na ubitą ziemię
żyj sobie w legendzie przy Ciemnej Jaskini

rękę przyłożę do serca
jest ciepłe
nie szczekaj mufko
zawyjemy razem
jeśli zechcesz